Relacje z Targów Turystycznych w Warszawie 1-3 kwietnia 2011
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Aleksandra Tycner/to/ :
W tym roku na Targach niezwykle bogatą ofertę przygotowali wystawcy z kraju - mówi Urszula Potęga, prezes MT Targi. Pojawiły się wszystkie niemal regiony z bardzo urozmaiconymi propozycjami. Zapraszają gospodarstwa agroturystyczne, zamki rycerskie, ośrodki poklasztorne. Kuszą duże miasta, począwszy od stolicy z hasłem "Zakochaj się w Warszawie" po maleńkie miejscowości nad Narwią. W Polsce można spędzić wakacje luksusowo, grając w golfa i chodząc do spa, ale także swojsko i niedrogo. Można jechać do lasu, nad morze, nad jeziora czy rzeki; w góry i na równiny. Można mieć wszystko naraz, jak w Bornem-Sulinowie. Tam są lasy, jeziora, wzniesienia, leczniczy mikroklimat, poniemieckie i poradzieckie atrakcje - od tuszonki po kałasznikowa
Nagroda za stoisko
Zespół Bornego Sulinowa... Więcej
Turystyczny hit w dawnym pustym miejscu na mapie
W głosowaniu jurorów za Warszawą, targowym gigantem, uplasowała się skromna skalą - jeśli policzyć nakłady na scenografię - lecz ogromna włożonym sercem, pasją, entuzjastycznym zaangażowaniem i ekspresją zespołu - widowiskowa ekspozycja Lokalnej Organizacji Turystycznej „Borne Sulinowo”. Stoisko LOT, pomimo iż zajmowało jedno z najodleglejszych zakątków hali wystawienniczej, wydawało się wszechobecne na całym jej terenie. Zespołem Bornego Sulinowa kierowała Irena Skowronek reprezentująca Urząd Miasta i Gminy oraz informację turystyczną, wspierana organizacyjnie przez Jana Chmielowskiego, jednego z dwóch (albo trzech) osób, którym miejscowość i region zawdzięczają przekształcenie tego niedostępnego w przeszłości miejsca w turystyczny hit. Borne Sulinowo w Zachodniopomorskiem ukryte było w mgle tajemnic wojskowych. Stacjonowały tu kolejno jednostki Wehrmachtu, a następnie Północnej Grupy Wojsk radzieckich. Ze względu na swój militarny charakter okolica była pustym miejscem na mapie. Żadnej wzmianki w przewodnikach i atlasach samochodowych. Głośno o tej okolicy zrobiło się dopiero w 1992 roku, kiedy eszelony rozpoczęły wielką ewakuację czerwonej armii. W tym też czasie pojawili się pierwsi polscy osadnicy, wśród nich Jan Chmielowski prowadzący aktualnie, wraz z żoną Anną, rodzinny „Pensjonat Ani”.
Obecnie władze samorządowe miasta i LOT „Borne Sulinowo” wykorzystują promocyjnie do niedawna niechlubny nimb przeszłości. Złe skojarzenia z powodzeniem udaje się im przekuć w atuty turystycznej atrakcji. Rosyjskie pałatki, gaziki, mundury, degustacja wojskowej tuszonki na komiśniaku, śpiewy przy harmoszce przyciągają i zachęcają do zagłębienia się w szczegóły oferty. W ciągu piętnastu lat branża turystyczna okrzepła i miała co na targach „Lato” zaproponować warszawiakom. W okolicy działa około 70 pensjonatów, wokół jest 57 czystych jezior stwarzających dobre warunki wodniakom i nurkom penetrującym tajemniczą, zatopioną wyspę. Działa aeroklub. Wyznaczono trasy rowerowe. Ale w przyszłości być może o Bornym Sulinowie będziemy mówili w kontekście medycznym. Już dziś działa tu jedna z najlepszych placówek leczniczych - Centrum Rehabilitacji dla pacjentów chorych na stwardnienie rozsiane. Powstają gabinety medycyny niekonwencjonalnej. Goście targów „Lato” mogli sprawdzić fachowość personelu jednego z nich poddając się kojącym ból masażom metodą lekarza terapeuty, refleksologa, dr. Lyapk
Dlatego w ubiegłorocznych wyborach samorządowych LOT wystawił dwóch kandydatów do Rady Miejskiej. Mandatu nie zdobył, ale… nie przegrał. Pokazał, że jest siłą, z którą trzeba się liczyć.
Członkowie LOT przekonali się zaś, że mogą liczyć na siebie wzajem. Dla dobra wspólnego potrafią wznieść się nad indywidualne partykularyzmy. Choć to czasami trudne, bo każdy w pierwszej kolejności chciałby zapełnić swój obiekt turystyczny.
- Gdy nie będziemy działać razem, turystów w ogóle może nie być, bo kogo skusi Borne Sulinowo, jeśli w świadomości społecznej nie utkwi przekonanie, że warto tu przyjechać - mówi prezes Olszewski.
On też żyje z turystyki. Z żoną Małgorzatą prowadzą w miejscowości Silnowo nad jeziorem Pile ośrodek konferencyjno-wypoczynkowy „Dom nad jeziorem” (72 miejsca noclegowe, sala dla 70 weselników, w ogrodzie basen, który można podgrzewać też zimą, obok usypana sztucznie górka dla narciarzy). Ośrodek stale rozbudowują. Goście im w tym sekundują. Przyjeżdżając kolejny raz, pierwsze pytanie, jakie zadają, dotyczy tego, co się zmieniło.
Zmieniło się bardzo wiele. Na początku był niewielki domek. Na własne potrzeby. Żeby odpocząć od gonitwy w pracy. Potem zaświtała myśl, żeby stąd w ogóle nie wyjeżdżać. Jednak do emerytury daleko, więc nie było innego wyjścia, jak zająć się turystyką.
Gości nie brakuje. Przyjeżdżają na przykład firmy na szkolenia. Bo teren spory, warunki dobre i spokój. Przyjeżdżają też goście indywidualni, którzy mogą zbierać w prywatnym lesie państwa Olszewskich grzyby.
Las, jezioro i inne atrakcje okolicy gospodarz uwiecznia na zdjęciach, które zdobią korytarze ośrodka wypoczynkowego. Drugą jego pasją jest muzyka.
Z pasją podchodzi też do działalności w LOT. Rok temu został prezesem organizacji, która działa od trzech lat. Skupia 50 członków prowadzących w większości obiekty noclegowe i gastronomiczne. Na ogół w domach, które służyły celom wojskowym.
Członków LOT irytuje, że część domów stoi pustych i niszczeje, choć ma właścicieli. Psuje krajobraz, który jest jednym z walorów turystycznych. Kolejnym takim walorów jest historia Bornego Sulinowa. Niektórzy gestorzy bazy czerpią z niej pełnymi garściami. Na przykład właściciele pensjonatu „Jomir” (on rodowity legniczanin, ona wrocławianka, przed osiedleniem się w Bornem Sulinowie prowadzili pensjonat w Szklarskiej Porębie) organizują dla swych gości wieczory z kuchnią niemiecką, podając do stołu w mundurach… Wehrmachtu. Na szyldzie przed pensjonatem jego nazwę okrasza czapka czerwonoarmisty. Na piknikach roi się od przebierańców w mundurach rożnych armii. Ku uciesze turystów.
Mundury nie są zbyt wygodne. Ani też tanie. Szyte są na miarę. Nie ma lepszej miary, żeby pokazać, jak bardzo zdeterminowani są członkowie LOT w Bornem Sulinowie, żeby osiągnąć zamierzony cel.